- Earache Records, 2006
Ktoś prosił o klasyk? Ależ proszę bardzo. Decapitated, przedstawiciele współczesnego death metalu, którzy swoim rzemiosłem i talentem, tak talentem (podkreśl) zagwarantowali sobie miejsce w encyklopediach. Potężnym atutem bandu jest wiek muzyków. Kiedy zaczynali najmłodszy z nich miał zaledwie 12 lat, najstarszy zaś 15. Czyż to, nie jest imponujące? Czwarty, studyjny album krośnieńskiej formacji to, nieco ponad pół godziny prawdziwej uczty melomana. Krążek ujrzał światło dzienne 7 lutego '06 w USA. Dopiero później 13 i 22 lutego, kolejno w Europie i Japonii. Pod czujnym okiem braci, Wojtka i Sławka Wiesławskich. Ostatni album podkarpackiego kwartetu wgniata w fotel nawet tych, którzy na co dzień nie są sympatykami rzeźnickich brzmień. Po odejściu Saurona, który rezygnację z kapeli umotywował problemami zdrowotnymi, Szeregi Decapitated zasilił Adrian 'Covan' Kowanek, wcześniej grający z grupą Atrophia Red Sun. Muszę przyznać, że chłopaki wiedzieli kogo zaprosić do współpracy. Uważam, że Covan doskonale odnalazł się w sytuacji. O ile growling Wąsowicza był momentami męczący (patrz: Mother War z Nihility), o tyle wokal Kowanka to, prawdziwy wyczyn i porządne darcie mordy. Słychać u niego thrashową manierę, co niewątpliwie odróżnia go od swojego 'warczącego' poprzednika. Organic Hallucinosis to, trzydzieści trzy minuty w całkowitym zatraceniu. Szczęśliwa siódemka, rzekłabym. Drzwi do lochu otwiera - A Potem About An Old Prison Man, żywioł i zawrotnie szybkie tempo z powtarzającymi się riffami doskonale pokazuje nową twarz Decapitated. Do materiału wykorzystany został tekst z 1984 roku, napisany przez mordercę Charlesa Mansona. No, mieli chłopaki niezłe ideały. Pozycję drugą zajmuje song o wdzięcznej nazwie Day 69 – bez dwóch zdań, mój ulubiony numer zespołu, tak w ogóle. Już sama nazwa jest jakże zachęcająca, szczególnie jej drugi człon ;) Całkowicie wymłócona perka, precyzja, szybkość i pomysł to, najważniejsze! Wyrafinowane ciężkie brzmienia. Gitary? Niejeden uparciuch tysiąc razy wymieni struny, a z gryfu zostanie wiór, zanim zagra podobnie jak Wacław bo, tak jak on nie zagra już nikt! Wyższa szkoła jazdy panowie. Chylę czoła przed talentem starszego z braci. Vogg, Vogg, Vogg – leżę i kwiczę każdej nocy. Next, Revelation Of Existence (The Trip) Mówcie co chcecie, możecie mnie nawet pochłonąć, ale moim zdaniem to najciekawsze bębny na całym longplayu. Doskonała technika, cudowne przejścia i to.. zakończenie – naprawdę smakowity kąsek. Następny przysmak to, Post (?) Organic - szatańskie intro, zadziorny, szorstki, ale wyrazisty wokal Covana, dynamiczna perka kolegi Witolda i mordercze solówki. Vogg, ty moja mroczna fantazjo ;) Piąta odsłona Organic Hallucinosis, to 6-minutowa dzicz, piekło i zamęt. Wokal pod koniec przypomina mi Daniego z Cradle Of Filth (4:20 – 4:45) Mowa tu, o utworze zwanym, Visual Delusion. Diabelska szósteczka ochrzczona jako Flash-B(l)ack, prawdziwy rarytas. Brawa i pokłony dla młodego (nieżyjącego już) bębniarza. To, co wyczynia ten młodzieniec przechodzi ludzkie pojęcie. Sorry, ale mój umysł nie jest chyba w stanie tego w pełni ogarnąć. Tak, Zdecydowanie! Bracia Kiełytka to, mój ulubiony polski duet. Zaskakujące? Invisible Control, następny zajebisty materiał, niestety już ostatni na płycie. Za to, niewiarygodnie agresywny, z fenomenalnym solo Vogga przy, którym kolejny raz zdycham jak pies! Krążek został zamknięty z klasą! Warto napomknąć też o okładce Organic Hallucinosis, której autorem jest grecki grafik i malarz Seth Siro Anton. Współpracował on również z takimi kapelami jak Paradise Lost czy Rotting Christ. Miłe dla oka, naprawdę! Dlaczego Decapitated, dlaczego właśnie ten album. Odpowiedź jest prosta. Ta płyta jest ze wszech miar doskonała. Nie ma tu dźwięków przypadkowych, odnoszę wrażenie że każda nuta dopasowana jest jak w układance. Gitara basowa jest wyraźnie słyszalna, a następca Saurona nawet nie próbuje go naśladować. Co powoduje, że wydanie jest świeże i interesujące. Nie chcę nawet myśleć, co by było z nimi, gdyby nie doszło do nieszczęśliwego wypadku. Majstersztyk! Zdania na temat płyty są podzielone. Nawet jeżeli nie jest on, tym najlepszym to, na pewno jest najciekawszym i najodważniejszym ze wszystkich. Mnie samej doszczętnie wyrywa trzewia. A jednak Polak potrafi.
Jako ciekawostkę dodam jeszcze, iż Vogg jako muzyk sesyjny, gra teraz z olsztyńskim Vaderem.
10/10
Adrian 'Covan' Kowanek – wokal
Marcin Martin Rygiel – gitara basowa
Wacław 'Vogg' Kiełtyka – gitara elektryczna
Witold 'Vitek' Kiełtyka – instrumenty perkusyjne